Szukaj po kategorii

metamorfozy

metamorfozy

#piatekzmetamorfoza: Metamorfoza Sandry

napisała niedoczynna 24 marca 2017 2 komentarze

Jak długo chorujesz na niedoczynność tarczycy lub Hashimoto? Jakie objawy były dla Ciebie najbardziej dokuczliwe?

10lat – niedoczynność tarczycy, która wyszła w ciąży i towarzyszy mi do dziś . Najgorszym objawem było ciągle zmęczenie, senność, zimno…i zaczęłam przybierać na wadze. Czytaj więcej

metamorfozy

Metamorfoza Asi

napisała niedoczynna 10 lutego 2017 2 komentarze

Niedoczynność tarczycy/ Hashimoto stwierdzono u mnie w 2014 roku kiedy to moje samopoczucie dość strasznie się pogorszyło…rzadko co odwiedzałam lekarzy, ale w tym przypadku po prostu czułam, że muszę! Oto objawy, które najbardziej mi dokuczały:

-wypadanie włosów garściami
-bóle mięśni
-nerwowość
-bezsenność
-zaburzenia koncentracji 
-wieczne zmęczenie
-problemy z układem trawiennym
-problemy z cerą
-problem z wagą ( otyłość kliniczna)
-nadmierna potliwość i wiecznie odczuwanie zimna ( nawet w lato )

Objawów było naprawdę wiele, ale najbardziej przeraziła mnie waga i chciałam to zmienić, bo były momenty, że nawet wchodzenie po schodach sprawiało mi problem…myślałam, że „wypluje” płuca, a o zadyszce to już nawet nie wspomnę…Podejrzewam,że nawet już dłużej chorowałam ale nieświadomie z tym żyłam…aż do momentu kiedy to moje organizm sam się upomniał!

Walka o zdrowie

Do walki zmotywował mnie mój lekarz i wyniki badań oraz codzienny widok w lustrze, który doprowadzał mnie do szału!
Jestem mamą 11-letniej Oliwki…Nawet w czasie ciąży i po nie wyglądałam tak jak w 2014 roku!
Zawsze miałam wagę w normie i lubiłam aktywność fizyczną…czas uciekał…Wiadomo – obowiązki i praca zabierały mi mnóstwo czasu i brakowało mi go, aby zadbać o siebie i własne potrzeby. Szukałam winnych. Najpierw zrzucałam całą winę na ciążę, potem była to ciąża „spożywcza”… i mimo, że byłam na „dietach” to efekt był marny …wieczne jo-jo i rozczarowanie…
W końcu odpuściłam…Właśnie wtedy przeczuwałam, że coś dzieje się w moim organizmie i dlatego też postanowiłam sprawdzić…diagnoza niedoczynność tarczycy /Hashimoto….plus inne choroby. Ale skupimy się na tych „tarczycowych”.

Zaczęłam zaraz po nowym roku w styczniu 2015 roku od zmian w moim jadłospisie…po konsultacji z lekarzem ( endokrynologiem) zaczęłam wprowadzać zmiany…małymi krokami.

Wyrzuciłam wszystko co było wysoko przetworzone…sosy, jedzenie w puszkach czy słoikach, przyprawy płynne i instant,słodycze, kostki rosołowe itp…było tego naprawdę sporo!

Założeniem było spożywać nie więcej niż 2000 kalorii dziennie i spacer codzienny minimum 60 min.

Trzymałam się tego planu i miałam motywację 👌 Waga pomalutku spadała a po 6 miesiącach wszystko stanęło i znowu zaczęłam się zastanawiać…co dalej ? Rozmawiałam o tym zawsze z moim lekarzem na każdej wizycie…zapewniał,że to „normalne” i żebym się nie poddawała tylko walczyła dalej …Waga w końcu ruszy.

Postanowiłam,że odstawie gluten i laktozę…oczywiście na własną rękę, bo wszędzie tak pisali w internecie. Dobrze się czułam, ale nie było wielkich zmian i dlatego z ciekawości poprosiłam o testy na nietolerancje pokarmowe…okazało się, że nie mam nietolerancji i mogę spożywać gluten i laktozę. Z racji tego, iż dobrze się czułam to nie zrezygnowałam całkowicie, ale staram się ograniczać aż do dziś.

Warzywa krzyżowe jem (gotowane) 
Gluten i laktozę ograniczyłam
Unikam soi
Obecnie Euthyrox 50 (a były czasy, że dawka była 175)

I tu po wielu „przestojach ” na początku 2016 roku przeszłam na odżywianie niskowęglowodanowe z polecenia mojego endokrynologa i to był naprawdę najlepszy wybór! Ograniczam węglowodany (czyt. cukier) do minimum, a postawiłam na zdrowe tłuszcze…Avocado, ryby, orzechy,olej lniany czy kokosowy …wcześniej starałam się ograniczać tłuszcze i teraz zrozumiałam, że to był naprawdę błąd. Teraz mam więcej energii i moje ogólne samopoczucie naprawdę jest o wiele lepsze …a wyniki ostatnich badań…uwaga ! Na dzień dzisiejszy w normie!

Staram się aby moje posiłki były dobrze zbilansowane i wszystko czego mój organizm potrzebuję zostało dostarczone.


W 2014 roku zaczynałam z ogromną waga ( otyłość kliniczna) –108 kg!

 W 2015 było już 80 kg …na dzień dzisiejszy jest 65 kg …łącznie 43 kg w 2 lata!
To jeszcze nie koniec mojej walki i pracy nad sobą bo mam swoje marzenia i cele.


2 lata ciężkiej i mozolnej pracy…


Mnóstwo wyrzeczeń,chwil zwątpienia i potu oraz…czasami płacz (bo jak to ja mogłam doprowadzić się do takiego stanu). Było naprawdę ciężko! Najgorsze chyba było to jak waga stała mimo,iż robiłam wszystko zgodnie z planem…tak…to demotywuje najbardziej!

Ćwiczyłam i zaczynałam dosłownie od wszystkiego…najpierw spacery,potem zakupiłam orbitreka…szukałam ćwiczeń na YouTube i ćwiczyłam wszystko co popadnie i co akurat mi się spodobało-była również joga czy Pilates…nie było stałego planu…najważniejsze było dla mnie aby po prostu być aktywną fizycznie i szukałam takich ćwiczeń, które były dla mnie męczącą „przyjemnością”…potem wzięłam moją torbę sportową i po prostu poszłam
na siłownię…tu odkryłam swoją prawdziwa pasję –  kocham podnosić ciężary! Nigdy bym nie uwierzyła, jakby ktoś mi kiedyś powiedział…”Aśka, będziesz dźwigać ciężary. Zobaczysz…pokochasz to” 

To jeszcze nie koniec

Obecnie pracuję nad estetyką mojego ciała i chcę osiągnąć moją życiową formę/ Moim wyznacznikiem jest centymetr krawiecki, a nie waga oraz cele, które właśnie realizuję. Zdaję sobie sprawę z tego,że jeszcze mnóstwo pracy przede mną,ale nigdzie mi się nie spieszy i z każdym dniem jestem coraz bliżej!

 

Co się zmieniło?

Tak naprawdę to wszystko!❤

Zaczynając od zdrowia…bo to właśnie mój stan zdrowia dał mi kopa do działania i zmian!

Nauczyłam się wiele ale przede wszystkim pokory,cierpliwości, wytrwałości, samozaparcia oraz tego jak zadbać nie tylko o ciało ale i komfort psychiczny. Nie od dziś wiadomo, że wszystko zaczyna się w naszej głowie i jeśli wszystko sobie poukładamy to będzie o wiele lżej. Zaczęłam cieszyć się życiem i doceniam więcej rzeczy niż do tej pory…potrafię cieszyć się z najmniejszych drobnostek…kiedyś pamiętam…było to zwyczajnie niemożliwe.

Dzisjaj jestem szczęśliwa i tak naprawdę przez te ostatnie lata nie czułam się tak dobrze jak teraz!

Poprawa stanu zdrowia
Wyniki badań w normie
43 kg na minusie
2 lata ciężkiej i mozolnej pracy

Czy było warto ? Oczywiście bez żadnego „ale”! Nie zawsze było łatwo i nie zawsze droga była prosta, .ale dziś wiem,że było warto! Warto walczyć w życiu do końca….o Wszystko!❤

Jeśli szukacie inspiracji, koniecznie zajrzyjcie na fanpage Asi:

https://m.facebook.com/Żyj-zdrowo-i-bądź-Fit-1692954734311464/?ref=bookmarks

metamorfozy

Metamorfoza Martyny

napisała niedoczynna 2 lutego 2017 3 komentarze

 Jak długo chorujesz na niedoczynność tarczycy? Jakie objawy były dla Ciebie najbardziej dokuczliwe?

Na niedoczynność choruje już od ok 16 roku życia. Tak mi wykryto zatem tę datę mogę podawać jako początek przygody. Mam też w pakiecie IO i PCOS 🙂
Najdokuczliwsza była senność. Brak energii i wciąż rosnąca waga. Wieczne zimno i brak energii sprawiały, ze łóżko stało się jedynym miejscem, gdzie czułam się dobrze.

Czytaj więcej

metamorfozy

Metamorfoza M.

napisała Daria Kikoła 23 stycznia 2016 11 komentarzy

M.  jest idealnym przykładem tego,  że nie ma przypadków ciężkich i beznadziejnych.  Oprócz walki z Hashimoto, dzielnie stawia czoła miastenii – chorobie autoimmunizacyjnej,  która niemal przekreśla szanse na dobre samopoczucie i zrzucenie zbędnych kilogramów. A jednak. Można!

Przytyłam 15 kg krótko po diagnozie niedoczynności i Hashimoto. Te kilogramy wkradły się niepostrzeżenie, w przeciągu 3 miesięcy.

Jakie były objawy miastenii?

Pierwsze objawy były takie, że zaczęły mi drętwieć ręce i nogi, nie wiedziałam co się dzieje – miałam też nosową mowę, myślałam, że to może jakiś dziwny katar. Pamiętam, że wtedy zaczynały się ferie na studiach  i właśnie wtedy zaczęło się diagnozowanie, poszukiwanie lekarzy. Lekarz rodzinny polecił mi znaleźć dobrego neurologa. Diagnoza poszła dość szybko, okazało się, że jest to choroba autoimmunologiczna, więc dobrze też sprawdzić tarczycę i rzeczywiście wyszła niedoczynność, słabe wyniki, Hashimoto. Nie miałam objawów typowo „tarczycowych”, to wyszło przypadkiem. Gdyby nie miastenia, nie wiedziałabym, że mam chorą tarczycę.

Miastenia – co to za choroba?

Jest to choroba autoimmunologiczna, neurologiczna, która polega na tym, że organizm produkuje przeciwciała przeciwko receptorom acetylocholiny, która neuroprzekaźnikiem, a neuroprzekaźniki są odpowiedzialne za przekaz informacji z nerwu do mięśnia i ten przekaz jest zaburzony, zaatakowany i mięśnie po prostu nie pracują jak trzeba, znacznie szybciej się męczą. Każda aktywność – wchodzenie po schodach, mówienie, sprzątanie, czasami zwykłe czesanie włosów są ograniczone, ponieważ wszystkie mięśnie się męczą. Objawy, które ja miałam to głównie opadanie powiek, nosowa, bełkotliwa mowa, opadanie głowy, drętwienie i słabość rąk oraz nóg, nawet mięśnie brzucha bolały jak po wysiłku – były zmęczone jak po jakimś długim śmiechu.

70 kg

70 kg

Jaka była Twoja reakcja na diagnozę?

Początkowo byłam przerażona. Świat mi się obrócił o 180 stopni – no bo co teraz? Na zupełnie samym początku pomyślałam, że to choroba w stylu „wezmę leki, będzie lepiej”. Później okazało się, że jest to poważna choroba neurologiczna, że zaburza działanie całego organizmu i dopiero od tamtej pory poczułam, że teraz wszystko się zmieni. Miałam różnego typu obawy, ale z czasem też się z tym „uporałam”.

Czy próbowałaś szukać informacji o chorobie na własną rękę, np. w Internecie?

Przed diagnozą rzeczywiście szukałam informacji w internecie, tu znalazłam najgorsze wizje – rak, stwardnienie rozsiane, itd., ale ja też nie chciałam się nakręcać, więc poczekałam na diagnozę lekarza. Diagnoza na szczęście nie trwała długo, tylko kilka miesięcy, mimo, że pierwszy lekarz do którego trafiłam oszukał mnie i próbował mnie naciągać.

Potem trafiłam do wspaniałej lekarki –kiedy tylko mnie zobaczyła od razu podejrzewała co mi jest. Wystarczyło, że spojrzała na moją twarz. To jest specyficzny układ mięśni na twarzy, później ta buzia też się zmienia. Twarz jest trochę powykrzywiana, powieki opadają. Teraz mam zupełnie inną twarz. Jestem już w remisji od kilku lat. Biorę leki regularnie co 6 godzin. Oczywiście muszę unikać wszelkiego rodzaju wysiłku, muszę uważać ze sprzątaniem, z chodzeniem, z noszeniem zakupów, ze stresem. Ale uważając na siebie, dbając o siebie da się funkcjonować w miarę „normalnie”. Niestety, w moim przypadku aktywność fizyczna jest wykluczona.

Leczenie, operacja. Wiadomo jest to choroba autoimmunologiczna i tak to działa – czepiają się jej też inne choroby autoimmunologiczne. Przez miastenię zapomniałam trochę o niedoczynności. Musiałam przeformułować życie, wyluzować trochę na studiach, zrezygnować z pracy, ograniczyć aktywność fizyczną. Wtedy byłam w dużo gorszym stanie niż teraz. Nie mogłam sobie pozwolić na nic innego niż odpoczynek i zadbanie o siebie – wszystkie inne zeszło wtedy na dalszy plan.

Niedoczynność dała o sobie znać – zaczęłam tyć. Zbadałam się ponownie. TSH nie było jakieś super wysokie – wynosiło wtedy chyba 5,7, ale już miałam 15 kg do przodu, w przeciągu 3 miesięcy. A z tym cały pakiet – cellulit i rozstępy.

64-66 kg

66-64 kg

Skąd decyzja, żeby pójść do dietetyka?

Pojawiła się w ogromnej frustracji, ponieważ odkąd przytyłam te 15 kg (4 lata temu), praktycznie cały czas byłam na jakiejś diecie. Próbowałam odchudzać się na własną rękę. 15 kg na plusie– to bardzo mi doskwierało. Mam 165 cm. Najwięcej ważyłam 70 kg. Nie, nie była to otyłość. Nie był to jakiś super dramat. Ale mając świadomość tego, że nie mogę ćwiczyć, bardzo źle się z tym czułam, nie tylko psychiczne, ale też fizycznie.

3 lata borykałam się na własną rękę, próbowałam różnych diet. Przez około rok byłam na diecie, na której obliczyłam swoje zapotrzebowanie kaloryczne, obcięłam 300 kcal i liczyłam kaloryczność produktów. Niestety, ta aktywność u mnie odpada, więc było ciężko – w pewnym momencie przestałam już wierzyć, że kiedykolwiek uda mi się schudnąć. Wydawało mi się, że samą dietą nie da się tego zrobić. Kilogramy nie chciały spadać i wahało się po pół kg.

Przez te 4 lata udało mi się zrzucić może z 5 kg, odkąd zaczęłam przyjmować leki na niedoczynność. Woda zeszła. Jednak przy tych 65 kg (10 na plusie) waga się zatrzymała. Dalej próbowałam, ale nic się nie działo i frustracja sięgnęła zenitu. To była ostatnia deska ratunku. Ostatnia szansa.

Teraz od marca jestem pod stałą opieką dietetyczki – przez 10 miesięcy udało mi się zrzucić 12 kg.

Co powiedziała dietetyczka, co musiałaś zmienić w swojej diecie?

Dietetyczka powiedziała, że zdrowy człowiek, który trzymałby się tej diety, na której byłam przez rok, na pewno by stracił kilogramy. Powiedziała, że wprowadzimy małe zmiany, ale nie może nic obiecać i możliwe, że nie uda mi się schudnąć. Możliwe, że przeszkodą cały czas będzie mój spowolniony metabolizm, brak ćwiczeń i może to się nigdy nie udać.

Jak teraz się odżywiam? Stawiam na regularność posiłków – w moim przypadku 4, ostatni posiłek o 19, wykluczenie warzyw krzyżowych, owoce do godziny 12. Mam specjalnie wyliczone porcje, które wiadomo – zmieniały się w ciągu tych kilku miesięcy. Nie jem słodyczy, ograniczam alkohol.  Byłam i jestem tak zdeterminowana i tak zdesperowana po 4 latach diet różnego typu, że nie złamały mnie żadne słodycze, ciastka. Po prostu przyzwyczaiłam się, że nie jem takich rzeczy.  Wiadomo, każdy ma chwilę słabości – ja też nie jestem jakąś supermenką, żeby na nic się nigdy nie skusić. Teraz chyba zdarza mi się to częściej, gdy jestem coraz bliżej celu. W chwilach słabości przygotowuję sobie zdrowe, odchudzone wersje słodyczy czy „fast foodów”.

Czy możesz zdradzić trochę szczegółów odnośnie diety?

Polecam każdemu zawsze dobrego dietetyka klinicznego. Moja dietetyczka akurat sama choruje na niedoczynność tarczycy i Hashimoto. Jest zorientowana w temacie.. Zna się na tym, zaufałam jej i nie żałuję ani grosza.

Dlaczego tyle lat nie udałam się do dietetyczki? Uważałam, że nie ma nikogo kto jest w stanie mi pomóc, jestem przecież ciężkim beznadziejnym przypadkiem – bez ćwiczeń nie ma opcji, żebym schudła. Co to niby ma być za filozofia – ułożyć sobie dietę, obciąć kaloryczność posiłków. Zwracam honor wszystkim dietetykom – dieta musi być INDYWIDUALNIE ułożona. Do osoby, do schorzeń, do trybu życia i rzeczywiście, nie polecam szukania na własną rękę, dzielenia się dietami – w żadnym wypadku. Na swoim przykładzie widzę – próbowałam wielu różnych diet, rozwiązań na własną rękę. Dopiero jak zastosowałam te niewielkie zmiany, zalecenia dietetyczki – udało się. Nie odrzuciłam glutenu, nie odrzuciłam laktozy całkowicie – ograniczyłam je. Wiem, że są to sprawy indywidualne. Taki sam pogląd ma moja dietetyczka –trzeba do tego podejść zdroworozsądkowo. Jest to też sprawa indywidualna. Nie ma badań, które dowodzą, że gluten i laktoza są niewskazane. Jeśli rzeczywiście ktoś ma nietolerancję lub uczulenie, to wiadomo trzeba wykluczyć. U mnie po prostu pomogło ograniczenie. Nie wprowadziłam super mega restrykcji, ale też nie jest tak, że jem produkty z każdej grupy.

To czego nie jesz?

Smażonych potraw. Z mięsa jem tylko drób. Unikam warzyw krzyżowych. Uwielbiam bób i fasolkę szparagową – dietetyczka powiedziała mi, że jak najbardziej, raz w tygodniu w sezonie mogę sobie na to pozwolić, kiedy warzywa są dobrze ugotowane, nie ma też co szaleć i sobie wszystkiego odmawiać, bo w ten sposób też się nie wytrwa. Unikam fast foodów i żywności przetworzonej przede wszystkim. Każdy posiłek przygotowuję sama. Jem dużo warzyw. Bardzo istotne jest to, żeby dostarczać błonnik – dodaję 200 g warzyw do każdego posiłku. Nawadniam się. Staram się pić te 2 l płynów dziennie –  nie tylko wody, ale też herbaty czerwonej, zielonej. Nie piję słodzonych napojów. 2 filiżanki kawy dziennie. Jem nabiał – zwracam uwagę na etykiety. Jem jogurty naturalne, ale bez mleka w proszku. Sery? Tak, ale nie pleśniowe. Ser żółty, 10 g na drugie śniadanie (ale nie na wieczór). Jem też mozzarellę i ricottę.

Kiedy były pierwsze efekty?

Pierwsze efekty były po miesiącu. To były 2 kg. Jak na moje możliwości to był ogromny sukces. Byłam przeszczęśliwa. Tak się utrzymywało. 1kg-2 kg na miesiąc. Po 9 miesiącach jest mnie 12 kg mniej. Wciąż pracuję nad zredukowaniem tkanki tłuszczowej. Jest to długotrwały proces, ale uważam to za osiągnięcie.

Czy widzisz u siebie objawy niedoczynności?

Badam się regularnie. Nie mam szczególnie dokuczliwych objawów. Zdarzało mi się zaspać na lek, widziałam wtedy u siebie obniżenie nastroju, puchnięcie, najgorzej przed miesiączką. Czasami mam takie dni bez energii, bez życia – to też ma związek z porą roku. Tycie było największym problemem.

Jak wyglądają Twoje wyniki?

W normie. Ostatnio miałam trochę za niskie TSH ze względu na to, że dawka nie była dostosowana do nowej wagi, ale cały czas to kontroluję. Razem ze spadkiem wagi trzeba monitorować TSH, żeby nie wpędzić się w nadczynność.

57kg

57 kg 🙂

metamorfozy

Osiągnęłam to…sama! Metamorfoza Pauliny

napisała Daria Kikoła 27 sierpnia 2015 10 komentarzy

O swoim Hashimoto wiem od początku grudnia. Zaczęło się jesienią od nerwobóli. Na wzrost wagi nie zwracałam uwagi, bo nigdy się dietą nie interesowałam i jadłam to co i kiedy miałam ochotę. Dopiero u lekarza dotarło do mnie, że przybrałam grubo ponad 10 kg w ciągu roku. Już mi było źle…

Paulina przed

W październiku zaczęły mi wypadać włosy i to garściami. Też nie zwracałam na to większej uwagi do czasu aż mąż postawił mnie przed lustrem i pokazał łysy placek wielkości pięści z tyłu głowy. Książkowy przykład łysienia plackowatego.

Płacz, lament i w końcu depresja. Kiedy 1 lutego weszłam na wagę to się dobiłam. Zobaczyłam właśnie wspomniane prawie 85 kg a miałam wtedy jeszcze 29 lat. Wtedy się postawiłam. I tego pamiętnego 1 lutego zmieniłam nawyki żywieniowe.

Na początku pożegnałam pieczone i smażone potrawy. Zaczęłam jeść dużo warzyw i owoców. Jadłam/ jem regularnie. Piję do teraz dużo wody. Zainwestowałam też w parowar i prawie każdy obiad jest u nas przygotowywany na parze. Przez to nawet mój mąż (choć nie jest na żadnej diecie czy redukcji) stracił parę kg.

Przestałam też zajadać wieczorne zachcianki. No i za namową mojego endo postawiłam na aktywność fizyczną choć na początku nie mogłam się ruszyć… Ponieważ była zima to zaczęłam od ćwiczeń w domu. Odkopałam stepper, kupiłam hantelki, matę i po prostu ćwiczyłam. Bez Ewy i innych fit kobiet. Po prostu sama. Tak się samej sobie postawiłam.

Paulina zajawka

Kiedy przyszła wiosna wróciłam na rower (załapałam mega bakcyla) i robię coraz większe dystanse no i sprawia mi to coraz większą radochę. W niedzielę np zrobiłam 80km. Emotikon smile Tak w 3 miesiące straciłam 16 kg i trzymam wagę do dziś choć wygląd mojego ciała to nie jest jeszcze to co chcę osiągnąć. Ale cały czas jestem aktywna fizycznie i wiem, że mi się uda. To tak w skrócie.

Poza tym ważne dla mnie było wsparcie męża. Przez całą zimę i moją depresję siedział przy mnie, wspierał i głaskał po głowie kiedy ja ryczałam pod kocem każdego dnia. Kardiolog, endokrynolog i dermatolog też zrobili swoje. Nie wspominając już o pigułkach szczęścia. Wyszłam z depresji, włosy odrosły, schudłam i czuję się o niebo lepiej.

Ale unikam słowa DIETA. Sam mój endo powiedział mi, że każda dieta kiedyś się kończy, a ja powinnam zmienić nawyki żywieniowe. No i tego się trzymam. Zmieniłam te nawyki, wprowadziłam ruch i opłacało się. Nie ma już zimy, depresji, łez i czarnej jaskini, w której byłam. Teraz ŻYJE 30 letnia ale uśmiechnięta Paulina.

11911395_10206072029934060_807342596_n

Pozdrawiam serdecznie i rób dalej to co robisz na fejsie. Wszystko dla niedoczynnych jest znaczące. Chociaż wychodzę z założenia, że nie ma co za dużo brać do siebie tylko postawić się chorobie i robić swoje.

metamorfozy

Metamorfoza Sandry

napisała Daria Kikoła 8 lipca 2015 3 komentarze

Na tą niezwykłą  metamorfozę natknęłam się w komentarzach u Ewy Chodakowskiej. Sandra, osiągnęłaś coś niesamowitego – gratulujemy pięknych efektów i życzymy zdrowia 🙂

Mam 23 lata:):):):):):)Z niedoczynnoscia tarczycy zmagam się 3 lata .Na początku strasznie się męczyła,strasznie mi się ręce trzęsły i miałam kłopoty z flegmą frown emoticon .Aż nie poszłam do dobrej Pani endokrynolog.Szłam zapisała mi leki dzięki lekom czuje się dobrze TSH mam w normie:)Nie męczę się tak tylko czasem mam skurczę w nogach,i czasem bolą mnie guziołki bo również mam.

3 lata temu ważyłam ponad 90 kg .Nic nie robiłam z tym. Rok temu założyłam facebooka:):)Nigdy nie miałam,i widziałam w postach Ewy Chodakowskiej posty,strasznie motywujące,widziałam kobiet metamorfozy,i postanowiłam że do Ewy napisze i do Ewuni napisałam odpisała mi i wiem co i jak,i robiłam tak jak pisała.3 treningi w ciągu tygodnia przez 3 miesiące-robiłam skalpel i moja ekstra figura po 3 miesiącach zrobiłam decocell a potem intensywne.Po 3 miesiącach napisałam do Kasi Zakręconej FIT w poście ze mam nadwagę.Przywitały mnie tak pięknie że już jestem z nimi 9 miesiecy smile emoticon Strasznie je pokochałam:)  Wszystkie zakręcone są super,wspaniałe.Dziękuję mojemu narzeczonemu który bardzo mnie wspiera przez ten czas 🙂 Chwali mnie i motywuje.Dziękuję ogromnie za wsparcie Pani Ani Spławskiej:):):)Zlota kobieta:):):):)Dziękuję przyjaciółce Marcie Piecuch która mi kibicuje.Przez 6 miesięcy schudłam 14 kg:):)Chciałam wam napisać nie poddawajcie się,jestesmy blisko:):)Pokażmy wszystkim co potrafimy 🙂 Kibicuje wam całym sercem.WASZE POSTY SĄ SUPER NIE KOMENTUJE ALE CZYTAM,CIEKAWE 🙂

sandra

konkursymetamorfozy

Niedoczynność moją motywacją

napisała Daria Kikoła 22 marca 2015 1 komentarz

 

Serdecznie gratulujemy Marcie! Zobaczcie co ją motywuje:

19219_1047435941950912_2154252540661202286_nDługo użerałam się z niedoczynnością, ale w końcu się udało – zrzuciłam 30 kg. Chyba największego „pozytywnego kopa” do dalszej pracy nad sobą daje mi strona z zeszłorocznego numeru Women’s Health (napisali o mnie!) i medal z pierwszego maratonu (chyba nigdy nic mi nie sprawiło takiej radości jak przekroczenie linii mety – to była najcudowniejsza chwila w moim życiu i jak tylko o tym pomyślę to łzy mi się cisną do oczu). Zdecydowałam się też na kolejne studia – kierunek dietetyka, i chcę napisać pracę licencjacką o osobach aktywnych fizycznie, ale zmagających się z niedoczynnością.

10384842_1047435871950919_6813367969352270065_n

A co motywuje Ciebie? Opowiedz nam o tym i wygraj wejściówkę na targi Fit-Expo. Aktywnie z niedoczynnością też tam będzie!

FIT EXPO KONKURS

metamorfozy

Metamorfoza Hashimotki

napisała niedoczynna 27 lipca 2014 0 komentarzy
Moi Kochani:) Zaczynamy nowy tydzień – z nową motywacją! Przeczytajcie historię Hashimotki, która nie traci ducha walki – można? Można! Tak trzymaj!!!

Witam! Chciałam ci bardzo podziękować za twojego bloga — jest bardzo pomocny. 2 miesiące temu dowiedziałam się, że mam Hashimoto – bardzo byłam słaba, nie miałam siły miałam potworne bóle głowy…Nie było dnia, żeby mnie głowa nie bolała, włosy mi wypadały…wciąż są bardzo suche. 

Waga rosła – ważyłam już ponad 73 kg przy wzroście 164 cm, ale 
ostro ćwiczyłam mimo, że za każdym razem czułam się jakbym umierała…Pierwszy kilogram zrzuciłam po 2 miesiącach, ale nie poddałam się…Po 7 miesiącach udało mi się zgubić 10 kg! Najlepsze uczucie w moim życiu! 

Ale jak waga stanęła to koniec…Nic już nie potrafiłam zrzucić, więc postanowiłam iść i zrobić badania. Z badań oprócz tego, że miałam 
podwyższony cholesterol i moje białka krwi były obniżone to niby wszystko było ok…Jakieś 3 lata temu chorowałam na niedoczynność, brałam przez ten czas Letrox, ale później doktor mi powiedział, że już jest dobrze i że nie muszę brać tabletek.
Teraz, gdy robiłam badania to sprawdziłam też hormony tarczycy, ale wyniki były dobre. Lekarka kazała mi zrobić dodatkowe testy na białaczkę i przeciwciała na Hashimoto. Wynik wykazał, że jest coś nie tak! Norma przeciwciał była do 34 a ja miałam 140!!! Dostałam tabletki i trochę lepiej się czuję, ale jeszcze nie na 100%. 

Na razie dalej 
trzymam dietę. Ćwiczę 6 razy w tygodniu, ale niestety już nie umiem schudnąć. Waga stoi nadal, ale się nie poddam! Ważne, żeby nie rosła a jak stoi to niech stoi. 🙂 Niestety dalej włosy mam bardzo suche — wciąż wypadają. Poza tym straszne wypryski na twarzy, mimo ze jestem po 30-stce. Biorę witaminy – witaminę D, cynk i selen. Piję herbatę z bratka i pokrzywy na pozbycie się toksyn i codziennie rano piję szklankę ciepłej wody z całą lub połową cytryny. Trzymam głowę wysoko i mam nadzieję, że jutro będzie lepiej 🙂 Czas działa cuda!!!


metamorfoza-hashimoto22



metamorfozyżycie z niedoczynnością

Lubię niedoczynne tornado w moim życiu

napisała niedoczynna 26 lipca 2014 6 komentarzy

 

O tym, że mam niedoczynność dowiedziałam się za późno, a może właśnie w porę?

 W liczbach: 

  • rocznik ‘89
  • waga przed diagnozą: 64 kg
  • wzrost:  168 cm
  • pierwsze objawy: styczeń 2012
  • diagnoza: wrzesień 2013

Liczby niewiele jednak mówią. Zanim dopadła mnie niedoczynność prowadziłam dość aktywny tryb życia – siłownia 3 x w tygodniu, studia, praca. Odkąd pamiętam, nigdy nie mogłam za długo usiedzieć w miejscu. Na początku stycznia 2012 zaczęła mnie męczyć bezsenność – każdej nocy usilnie starałam się zasnąć, ale kończyło się przewracaniem z boku na bok, frustracją, bólami w klatce piersiowej i przyspieszonym pulsem. W ciągu dnia miałam problemy z koncentracją, momenty, w których rozrywała mnie energia (jakbym wypiła 3 energetyki), a zaraz potem drastycznie spadała (mimo to nie byłam w stanie zasnąć nawet w ciągu dnia). Po 5 bezsennych miesiącach wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem guza przysadki mózgowej – stwierdzono u mnie hiperprolaktynemię i wysoki kortyzol, czyli standardowy zestaw kobiety ambitnej, która nabrała za dużo obowiązków 😉 MRI wykazało, że guza nie ma, zatem wypuszczono mnie do domu z informacją, że to wszystko przez stres. Na TSH powyżej 4.5 u dwudziestotrzylatki nikt nie zwrócił uwagi…Usłyszałam za to, że najprawdopodobniej będę miała olbrzymie problemy z zajściem w ciążę (moje cykle były bezowulacyjne) i najlepszą terapią będzie dla mnie… psychoterapia.

Czytaj więcej